Dopalacze nie sprawią, że będziesz fajniejszy

Dobra, zaczyna się od nowa. Albo tak naprawdę się nie zaczyna, bo pierwszy rzut z dopalaczami zaczął się kilka lat temu i do tej pory nie skończył. Od kilku dni znowu możemy zauważyć nagonkę medialną na ten temat – bo rząd nic nie zrobił z tym problemem, bo gimbaza nie wie, co to za świństwo i łyka jak Skittlesy. Zaczęto nawet nagrywać filmiki „uświadamiające” – tutaj niezaprzeczalnie żółtą koszulkę lidera w kategorii jak wyrzucić w błoto 3 kafle i pokazać, że kamera to okrutny wynalazek, nosi dumnie na swej klacie Główny Inspektorat Sanitarny. Na początku tej produkcji powinno być ostrzeżenie, że obejrzenie tego filmu grozi nieodwracalnymi zmianami w mózgu i zgwałceniem psychiki. Zamysł może i dobry, bo działa na organizm tak samo źle, jak słynne dopalacze.

Do końca nie rozumiem fenomenu dopalaczy. Jest sobie taki środek, o którym nawet największy matoł wie, że zrobi więcej szkody niż pożytku. Obiecana godzinna euforia zamieni się w potok rzygów, odwodnienia organizmu i w dobrym wypadku odtrutką na oddziale. W gorszym będzie to intensywna terapia, śpiączka i płaczący rodzice przy łóżku, przez cały czas zastanawiający się, w którym miejscu popełnili błąd, bo przecież gdyby dobrze wychowali to ich synek nie sięgnąłby po gówno gorsze od pestycydów.

Dlaczego młodzi sięgają po coś takiego? Na co to komu? Nie uważam się za starą, a jednak widzę, że żyłam w piękniejszych czasach – papierosów, alkoholu i zwykłej, normalnej marihuany. Byłam niedawno w gimnazjum w związku z moją pracą magisterską i mogę jasno stwierdzić, że moje czasy gimnazjalne z obecnymi nie mają absolutnie nic wspólnego. Co drugi próbuje być na siłę zbyt fajny, szacunek do nauczyciela spada na trzeci plan, wszyscy mają wszystko w dupie.

Może problem tkwi w obecnych czasach. Do wszystkiego mamy tak prosty dostęp, że większość rzeczy kiedyś zakazanych i ciężko dostępnych, teraz jest na wyciagnięcie ręki, przez co straciły one swój „urok”. Chcesz obejrzeć pornola? Odpalasz Redtuba. Chcesz papierosy? Kup sobie od razu elektronicznego, rodzice nie wyczują, więc nie będzie kary na Xboxa. Marihuana? Jeden telefon.

Ale dopalacze? To ciekawe. Wszyscy trąbią, jakie to szkodliwe i niebezpieczne, a przecież ja nie jestem frajer, tyle rzeczy już próbowałem i żyje, to na pewno też mnie nie złamie. Może wreszcie poczuję coś mocnego, kopnie mnie w ryj i wysadzi! W końcu podobno Mocarz ma 800 razy mocniejsze uderzenie od zwykłej marihuany. No i pomyśli sobie tak dzieciaczek, a potem (jeśli ma szczęście) przyczołga się do mamusi, zapłakany i usmarkany, z kupą w spodniach, żeby go uratowała, bo on przecież nie chce umierać.

Sprawa jest prosta. Albo nie ćpajcie, a jeśli już Was tak bardzo do tego ciągnie, to weźcie coś normalnego, po czym nie będą Was pokazywać w Faktach i Panoramie, a hejterzy nie będą się drzeć, że szpital ma Wam wystawić rachunek za leczenie. Nie bierzcie jakiejś mieszanki, która składa się z połączenia trutki na szczury z suszoną trawą z boiska. Do tego kupionej w sklepie internetowym, założonym przez kilku młodych, obleśnych typków, na starym pececie w piwnicy.

Dodaj komentarz